czwartek, 26 lutego 2015

Kot w pudełku

Mówi się, żeby nie kupować kota w worku. Ale takiego z pudełka, to chyba już można. A z szafki na klucze? W każdym razie takowy kot-klucznik pojechał ostatnio do Albionu w ramach kociej wymiany międzynarodowej. Przy okazji był prezentem urodzinowym dla mojej Siostry. Często jest tak, że ona widzi na blogu różne moje wytworki i potem mi pisze: ja też chcę! No więc jak Siostra chce, to ja robię. Zazwyczaj. Tak było i tym razem. Podobno szafka już wisi i kluczy.




 A tak w ogóle, to chciałam podziękować wszystkim Odwiedzającym. Dziękuję, że jesteście i dobrym słowem motywujecie do działania! 

poniedziałek, 23 lutego 2015

To, co ważne

Że idzie wiosna – to wiemy. Że jutro wstanie słońce – to też wiemy. Ale czy dla każdego? Codziennie ustalamy priorytety, lecz nie wiemy, czy w obliczu nowych problemów nie ulegną one zmianie. W takich czasach przyszło nam żyć, że nie możemy sobie pozwolić na bezsensowną stratę chwil. Świat pędzi zbyt szybko. Im więcej mamy, tym więcej możemy stracić. A co, jeśli Rodzina to wszystko, co mamy tak na prawdę? I tak bardzo jesteśmy bogaci, ile mamy miłości naszych bliskich? 
Wczoraj byliśmy z Michałem i Łucją na spacerze. Przyniosłam gałązkę z pączkami liści – zwiastun rodzącego się na nowo życia. Zebrałyśmy też kilka patyków i tych śmiesznych nasion, nie wiem, jakiego drzewa – zrobiłam z nich obrazek. W ten sposób staram się zatrzymać czas, złapać go na chwilę. Patrzę na takie drobiazgi i chcę pamiętać, że liczy się uśmiech dziecka, ciepłe spojrzenie męża. Nic więcej. 












sobota, 21 lutego 2015

Tańcowała igła z nitką

Kiedy przyjeżdża moja Mama zawsze mam problem, co jej kupić. Chciałabym znaleźć coś wyjątkowego. Ale co kupić Mamie, która ma wszystko, albo przynajmniej prawie wszystko? Zastanawiałam się przez wiele tygodni i ostatecznie wybór padł na pojemnik na nici. 






Moja Mama szyje dość dużo, a przynajmniej jak ma czas. Wiem, że wszystkie nici trzyma gdzieś po kątach. Kupiłam najbardziej odpowiedni kuferek, ale był taki... łysy. A że Grażynka bardzo się cieszy, kiedy wykorzystuję rzeczy, które od niej dostaję, to stwierdziłam, że mała dekoracja z dopiero co otrzymanych przydasi będzie bardzo na miejscu. Dodałam również zawieszkę zrobioną z medalionu z masy solnej, który dostałam w paczce świątecznej od Ani (w sumie były 4 takie wdzięczne kółeczka). Obwiązałam go warkoczykiem ze sznurka i brelok gotowy! Do tego zrobiłam igielnik. No bo przecież tańcowała igła z nitką! Ze słoiczka, małej serwetki i kilku innych drobiazgów powstał pojemnik na igły i szpilki. Mama wyglądała na zadowoloną, więc i ja się cieszę. Ostatnio nawet dokupiłam jej zestaw nici z bębenkami (widziała u mnie podobny i bardzo jej się spodobał). Teraz to dopiero jest komplet! 

wtorek, 17 lutego 2015

Ostatnie renifery

Wiosna idzie. Czas zaganiać ostatnie stada reniferów na Północ. Dlatego zebrałam pozostałe zdjęcia, bo rogaczy już u mnie oczywiście nie ma, żeby Wam pokazać wszystkie jednocześnie. Moje kochane, sznurkowe zwierzątka... 






Swoją drogą usilnie zastanawiam się nad dekoracjami na Wielkanoc, bo to już przecież za momencik. Może wrócę do dekupażu... Kto wie? W tym roku stawiam na naturalne kolory z odcieniem niebieskiego... 
Dziękuję Wam za wszystkie życzenia zdrowia. Obie z Łucją czujemy się już dobrze. Jestem pewna, że to także dzięki pozytywnej energii od Was!

sobota, 14 lutego 2015

Pawie piórka

Dopadło mnie. Przyszło, przeżuło, wypluło. Cholerne grypsko. Najpierw zaatakowało Łucję. Przez tydzień nie mogliśmy zbić jej gorączki. A lekarze rozkładali ręce - taki rodzaj grypy. Nie to, że narzekam na lekarzy, bo zrobiono praktycznie wszystko, łącznie z badaniami krwi itd. Po prostu nawet oni są czasem bezradni. Potem, w ramach promocji, dostała jeszcze zapalenie ucha. Na szczęście obie czujemy się już dobrze i nawet wychodzimy na spacery. Tym bardziej, że pogoda jest u nas piękna.
Tymczasem chciałam Wam pokazać pudełeczko, jakie zrobiłam dla pewnej Wyjątkowej Ilony. Poleciało do niej  na święta. Jako motyw przewodni posłużyły mi pawie piórka. 






Z tego, co mi mówiła i pokazywała Ilona, szkatułka służy jej teraz do przechowywania biżuterii. Pawie zawsze mnie fascynowały. Są takie... orientalne, a ich krzyk potrafi zmrozić krew w żyłach. Są po prostu królewskie, więc tym bardziej pasowały mi na prezent dla Ilony. Pozdrawiam wszystkich cieplutko i życzę dużo słońca!

czwartek, 5 lutego 2015

Kot i mysz

Jestem, jestem! Na początek bardzo serdecznie Wam dziękuję za tak pozytywne przyjęcie moich dwóch poprzednich postów. Nie spodziewałam się, że moje refleksje na temat macierzyństwa i bycia kobietą w ogóle wywołają taki odzew. Na prawdę miło było mi czytać Wasze opinie. Także ciepłe słowa odnośnie nowego wystroju naszego salonu były jak miód na moje serce. Jeszcze raz dziękuję!
Tymczasem siedzę w domu z Łucją. Moje maleństwo znowu jest chore. Zareagowaliśmy praktycznie od razu, więc jest duża szansa, że szybko wyzdrowieje. Mam nadzieję, że sprawdzi się to powiedzenie, że jak się wychoruje w żłobku, to w przedszkolu już nie będzie problemu. Czy u Was też panuje jakaś epidemia grypy? U nas cała przychodnia pełna! Ale dość o chorobach!

Dziś chciałam powrócić do moich wytworków. Oto Mia:





Kocicy towarzyszy mysz. Maskotka powstała przed świętami i była jednym z prezentów dla mojej Siostry. Jest ona posiadaczką bardzo rozrywkowego kota o imieniu Mia właśnie. Dlatego uszyłam jej wersję pluszową (czy też raczej polarową). A jako, że kocica nie mogła się obejść bez podarunku, to uszyłam dla niej mysz do zabawy. W środku jest grzechotka. Podobno Mia była zadowolona. Jak możecie zauważyć, na szyi kota jest cudowna gwiazdka, którą dostałam od Ani (mój dom - moja przystań) w świątecznej paczuszce. Postanowiłam podzielić się nią z moją Siostrą, bo Karola bardzo podziwia prace i mieszkanie Ani. Teraz ma więc tą gwiazdkę, tak na szczęście i dla inspiracji. 
Generalnie mam jeszcze do pokazania całą masę rzeczy zrobionych w grudniu. Muszę się streszczać, bo w głowie już kiełkują pomysły na wiosenne dekoracje, pisanki i kolejne maskotki. No i jeszcze bal karnawałowy Łucji w przyszłym tygodniu... Pomysł na przebranie jest, a i materiał już kupiłam. Muszę tylko uszyć sukienkę i zrobić dodatki. Ot, kilka godzin roboty... Buziaki Wam ślę wirtualne!